mam już wszystko: śnieg, niebo, wilgotną kurtkę, widok na drzewa, budzika nie mam i zawsze jak jadę do warszawy w panice szukam go w telefonie, mam świetnych sąsiadów, mam rurę z ciepła wodą i rurę z ogrzewaniem, właśnie znalazłam kawę z wczoraj, której nikt przede mną nie odkrył… mam też wielkie marzenie : pracownię wielką a w niej tysiąc blejtramów, wysoką, z powietrzem, z oddechem, z wielkimi oknami do ziemi, jasną, suchą, ciepłą i czystą, z widokiem na morze, i mogę malować ile zechcę
.
doskonałość – jeżeli można poprowadzić linię tak, że powstaje doskonała forma – jakby za pierwszym razem - taki jest cel – trzeba malować tą linię tysiąc razy – dlatego dla mnie wszystkie „szkice”, które są trafione, są cenne, cenniejsze ( tu zaczyna się ocenianie – a tego jak ognia unikam ) a jednak – cenniejsze niż wypracowane obrazki ( tu pozwalam sobie na złośliwość ) choć wczoraj obejrzałam film o płótnie Leonarda da Vinci, gdzie okazało się, że namalowane były dwa kciuki, ale w końcowej wersji jest już tylko jeden…. szkoda – obraz poszedł na aukcji za 400 000 000 ( słownie czterysta milionów)
.
a więc, żeby malować obrazy dwu i trzymetrowe – z taką swobodą jak się szkicuje na serwetkach w kawiarni – trzeba mieć – tak – tu właśnie rozmawiamy o milionie dolarów – mieć – mieć pracownię wielką – blejtramów masę – i zajmować się tym non – stop – i tego chcę
.
no i mamy wierszyki – a wierszyki wpadają w ucho i robią bardzo dużo złego – np. ” tylko artysta głodny jest wiarygodny” – może ta śpiewka sprawdza się gdzieś – otóż w moim przypadku wprost przeciwnie – ja potrzebuję rozgrzewki, rozbiegówki, tygodnia malowania, miesiąca malowania, lat malowania… i widać po obrazach – widać gołym okiem – czy artysta jest rozmalowany, swobodny, czy popłynął… czasem praca najlepsza z serii to jest ta pierwsza, czasem druga, czasem ostania, ale to zawsze jest proces, jest perspektywa – prace powstają z perspektywą nieskończonego horyzontu – kiedy staję przed murem – nie ma więcej płótna – nie mam więcej blejtramów – to jakby konia wyścigowego podczas największego pędu zaskoczyć stawiając mu ścianę z betonu przed oczyma
.
jak wyminąć ścianę – są tektury z recyklingu, są papiery, można malować po ścianach, można przelecieć przez pracownię i zdjąć poprzednie obrazy z krosien i zrolować je w tubach, i nabić inne płótna, można zszyć kawałki płótna i zrobić z nich tak oryginalne – przepiękne podkłady, że zachwycają już samym płótnem
.
wartość – wartość niestety przypisywana jest niesprawiedliwie – płótnom – a nie papierom – rzeczom dużym – rzeczom opakowanym - arcydzieło na zgniecionym papierze niestety przegra – / chyba, że wygra, ale to się zdarza tylko w krajach bardzo bogatych, gdzie znawcy znużeni są oczywistymi rozwiązaniami / – dlatego uwielbiam malować na zmiętolonych tekturach, porwanych, pociętych, ledwo żywych, z których mogę zrobić kwitnący ogród – i kocham ludzi, którzy ten ogród widzą, i go kupili – kocham ludzi odważnych i wielkich i to są moi odbiorcy – nie powiem wariaci – żeby się nie obrazili – ale dla mnie wariat tu – oznacza wizjoner – ktoś, kto widzi sercem i ma do swojego serca dostęp – kto nie ocenia po opakowaniu – tylko widzi prawdę i do prawdy dąży
.
doskonałość – żeby powstała doskonała linia na doskonałym płótnie, na wielkim blejtramie, na wielkim formacie trzeba się szarpnąć – stojąc oczami wbitymi w mur tuż przed nosem – szarpnąć się na skok – skok przez mur – kupić za wszystko co się ma – płótno- blejtram – i namalować – tak jak gdyby świat materialny nie istniał – / po prostu zanurzyć się, i płynąc ile sił w płucach na samo dno oceanu, bardzo szybko, zdecydowanymi ruchami i tam zostać bez powietrza, bez nadziei na powrót i wtedy i tylko wtedy może powstać, czasami, ewentualnie, prawdziwy obraz – coś pod czym można się podpisać – co potem od niechcenia można pokazać w czwartek o 6.30 na isntagramie i fb
i nie płótno – tylko płótna i nie blejtram tylko blejtramy – bo to się nie kończy na jednym – to jest pracownia zasłana pracami – pracą
.
będę malować zawsze – ryzykując wszystkim – mam też wielkie marzenie : pracownię wielką a w niej tysiąc blejtramów, wysoką, z powietrzem, z oddechem, z wielkimi oknami do ziemi, jasną, suchą, ciepłą i czystą, z widokiem na morze, i mogę malować ile zechcę
.
ale chwila – to wszystko już jest – wystarczy tylko połączyć dwa końce : to jest policzalne: tysiąc blejtramów to jest tylko x , taka pracownia to jest jakieś y i przecież na świecie tego wszystkiego jest pod dostatkiem, więc może zamiast stawać przed kolejną ścianą, można po prostu wykorzystać ten wrzący potencjał i niech ten wulkan eksploduje – hallo – gdzie jest mój agent?
.
.
XY yellow wild 120-190 cm